Mój najdroższy S.
Wybacz ten brak odzewu od dobrych kilku miesięcy. Jak dobrze wiesz, mam wiele spraw na głowie. Ważnym, ale nie najważniejszym, są zbliżające się egzaminy. Nie boję się ich, staram się nie stresować tak bardzo. Nie zmienia to faktu, że jak nigdy chcę je zdać jak najlepiej. Powód za tym jest jeden.
Przenoszę się do innej szkoły. Niestety, ale będę musiała opuścić cudowne progi Ilvermorny.
Zdążyłam przywiązać się do tego miejsca, o czym powinieneś dobrze wiedzieć. Jak nie pamiętasz, wystarczy spojrzeć na moje wcześniejsze listy, które pewnie jak się na nie teraz spojrzy, są trochę żenujące, haha...
Zmieniłam się przez te ostatnie pięć lat. Uważam, że to naprawdę długi okres czasu podczas którego zdołałam zdobyć prawdziwie mi bliskich przyjaciół i to o nich chcę Ci trochę napisać. Nie powiem im w końcu co mi leży na sercu, żeby jeszcze bardziej ich nie dołować. Wystarczająco przeżywają to, że pod koniec tego semestru odchodzę.
Boję się, S. Boję się nowego miejsca, które na mnie czeka. Mam nadzieję, że będę w nim bezpieczna, choć czasy, w których żyjemy, nie należą do najspokojniejszych. Moi rodzice o tym doskonale wiedzą i stąd też ich decyzja o przeniesienie mnie w inne miejsce. Nie chcą mi wyjawić szczegółów. Komuś podpadli? Może moja mama znowu widziała przyszłość i wie, że coś mi grozi? Irytuje mnie ta nieświadomość. A skoro nie mogę pomóc sobie, czy rodzicom, jak mogę pomóc moim przyjaciołom? Zostawiam ich samych na pastwę losu, który mam nadzieję, będzie życzliwy dla ich dusz. Chcę, by dożyli świetlnej starości. By spełnili swoje marzenia. Może nawet zaprosili mnie kiedyś na swoje własne wesele...
Tak, wiem, to dosyć dalekie plany. Ale czuję się źle z tym, że ich tutaj zostawiam. Bo jak na przykład, nie wiem... wybuchnie jakaś plaga w szkole, zostaną zarażeni, a ja tym felernym cudem przeżyję to nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo będę czuć się winna. Patrz na ten przykład z przymrużeniem oka, ale chyba wiesz o co mi chodzi, nie?
Kolejną rzeczą, co mnie trapi, jest ceremonia przydziału. Znowu będę musiała przez to przejść z nadzieją, że trafię do domu tak dobrego i tak wspaniałego jak mój tutaj. Tym razem ta ważna chwila czeka mnie nie jako uczennicę z pierwszej klasy, a już piątej. To na pewno będzie zabawny widok. Możliwe, że to nawet zobaczysz.
Chyba zapomniałam Ci napisać do jakiej szkoły przenoszę się, prawda?
Czekaj, czekaj. Fanfary...
HOGWART!
Wiem, że uczęszczasz do tej szkoły, więc trzymaj za mnie kciuki. Może nawet w końcu spotkamy się, o ile w końcu odważysz się powiedzieć swoje prawdziwe imię, albo nazwisko. Haha, nie czuj presji, jakby co! Po prostu po tylu latach znajomości korespondencyjnej miło by było spotkać się twarzą w twarz, nie uważasz?
PS: Mam nadzieję, że choć będziemy w tej samej szkole, nadal będziemy do siebie pisać. Obiecuję nie gonić mojej sowy, by zobaczyć, gdzie mieszkasz, ani tym bardziej nie będę starać się rozpoznać twojej sowy.
PS2: Jakby co to będę już za dwa tygodnie, także jakby co to masz jeszcze czas napisać na ten sam adres list, na który będę czekać jak zawsze.
V.A
Vivien Arkwright. Chciałaby w końcu powiedzieć to na głos i z dumą. W głowie nawet zaczęła wyobrażać sobie tę scenę. Rozmarzona oparła się biodrem o parapet, a list przyłożyła do niepomalowanych warg.
Jak pięknie i cudownie byłoby spotkać tak bliskiego, a równocześnie tak dalekiego S. Znała go tylko i wyłącznie z listów. Wysyłają je do siebie nawzajem od dobrych trzech lat. Zdążyła przywiązać się do tego człowieka. Lekkie, nastoletnie zauroczenie wchodziło w grę. Wyobrażała w swej główce, jak to nareszcie go spotyka. Jego postać w jej wyobrażeniach jest rozmazana. Nie otrzymała nigdy zdjęcia, ni opisu wyglądu. Nie zatrzymywało to Vivien przed tym, by wyobrażać sobie, jak ściska dłoń tej wielkiej plamy. Potem, bliska płaczu, podskakuje w miejscu i rzuca mu się na szyję. Nareszcie go spotyka i wie, że już jest dobrze. Nie potrzebuje do szczęścia niczego więcej jak obecności S, może nawet jego bliskości. Ma nadzieję, że spojrzy na nią jak na kobietę, a nie jak dziecko, co często słyszy przez swój wzrost i lekkomyślną postawę.
— Ana, moje maleństwo. Ślicznie Cię proszę, oddaj ten list w ręce S w Hogwarcie, dobrze? - Dała przekąskę, przewiązała zwiniętą kopertę wokół nóżki. Pociągnęła trochę mocniej za czerwoną wstążkę, by sprawdzić, czy utrzyma się. Puchaczyk czubaty rozłożył swe skrzydła i spojrzał na swą właścicielkę z góry. Po chwili wzbił się w powietrze, a następnie odleciał w siną dal. Wiedziała, że dzięki zachęcie będzie chciała szybciej dostarczyć list.
Westchnęła, zakładając kosmyk włosów w kolorze popielatego brązu za ucho.
— To będą ciężkie dwa tygodnie... - pomyślała. Jeśli nareszcie wszystko zda to nie będzie miała chwili wytchnienia. Od razu będzie musiała zabrać swoje manatki i wsiąść w Hogwart Express. Czeka na nią długa jazda.